Tren VI – interpretacja

„Treny” Jana Kochanowskiego to zbiór niezwykle wyróżniający się na tle innych utworów tego samego gatunku literackiego. Mimo zachowania tradycyjnego epicedium – układu tematycznego (co zbliża je do trenów klasycznych), autor zdecydował o stworzeniu trenów na cześć swojej zmarłej, maleńkiej córki, co zdecydowanie kłóci się z dotychczasowym ujęciem tematu. Do tej pory utwory te, należące do poezji żałobnej powstawały na cześć wielkich i zasłużonych osobistości – władców, wojowników, polityków. To czyni zbiór Kochanowskiego ewenementem na światową skalę.

Tren VI – analiza i środki stylistyczne

„Tren VI” Jana Kochanowskiego składa się z dwudziestu dwóch wersów i ma budowę stychiczną, czyli ciągłą, bez podziału na strofy. Pojawiają się w nim rymy parzyste (aabb).

Utwór ten należy do liryki bezpośredniej, ponieważ podmiot liryczny zdradza swoją obecność za pomocą odpowiednich zaimków, np. „moja”, „mych”. Ze względu na tematykę, możemy uznać, że za osobą mówiącą kryje się sam autor trenu Jan Kochanowski, ponieważ jego córka Urszulki (Orszula) zmarła w wieku zaledwie dwóch i pół roku, co pogrążyło ojca w ogromnej rozpaczy.

W utworze pojawia się wiele środków stylistycznych, między innymi epitety, np.: „nowe piosnki”, „żal ojcowski”, metafory, np.: „Ale i lutnia dziedzicznym prawem spaść miała”, a także apostrofy, czyli bezpośrednie zwroty do zmarłej córeczki, np.: „Ucieszna moja śpiewaczko, Safo słowieńska”, „Śmierć spłoszyła, moja wdzięczna szczebiotko droga”. Podmiot liryczny przytacza również monolog, jaki dziecko miało wygłosić do matki.

Domyślamy się, że to jedynie poetycka wizja tego wydarzenia, ponieważ dwuletnie dziecko nie mogłoby wypowiedzieć takich słów: „Już ja tobie, moja matko, służyć nie będę Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę; Przyjdzie mi klucze położyć, samej precz jechać, Domu rodziców swych miłych wiecznie zaniechać”. Co ciekawe, słowa te są częścią ludowej pieśni, w której córka wychodząca za mąż zwraca się do matki. W trenie pojawia się wiele przerzutni, czyli przeniesień części wypowiedzi do kolejnych wersów, a także archaizmy, wynikające z czasów powstania utworu.

Tren VI – interpretacja utworu

„Safo słowieńska”

Charakterystyczna dla twórczości Jana Kochanowskiego jest inspiracja mitologią, historią starożytną, czy biblią. I w tym utworze autor sięga do czasów V-VI wieku p.n.e. i przywołuje postać Safony – słynnej greckiej poetki. Była niezwykle płodna literacko, pozostawiła po sobie kilka tysięcy utworów, z czego do dziś zachowało się około 550. Co ciekawe Jan Kochanowski tworzył tłumaczenia jej wierszy. 

Podmiot liryczny przywiązuje sporą uwagę do talentu Urszulki, w której ojciec widział ogromny potencjał artystyczny. Chciał, aby została jego następczynią. Uważa, że to na nią „lutnia dziedzicznym prawem spaść miała”. Lutnia to instrument strunowy, symbol sztuki poetyckiej, kojarzony z występami dworskimi. Można było wykonywać na nim skomplikowane i złożone melodie, osoba mówiąca uważa zatem, że dziewczynka miała ogromny potencjał i już we wczesnym dzieciństwie wyróżniała się kunsztem artystycznym.

Skoro Kochanowski widział w dwuletnim dziecku talent poetycki, to rzeczywiści w przyszłości dziewczyna mogłaby być wręcz geniuszem literackim. Jej śmierć odebrała podmiotowi literackiemu godnego następcę, nad czym bardzo ubolewa.

Ostatnie pożegnanie

Utwór jest wyrazem ogromnej żałoby i poczucia pustki po stracie dziecka. Podmiot liryczny snuje wręcz wizję pożegnania z dziewczynką, która kieruje swoje słowa do rozżalonej matki. Przedstawia ją, jako niezwykle kulturalną, kochającą rodziców, zwracającą się do nich z szacunkiem.

Ostatnie słowa dziewczynki brzmią w uszach i sercach rodziców, dodając bólu i przypominając o panującej wokół pustce. Ciekawym zabiegiem jest przedstawienie pożegnania dziewczynki za pomocą pieśni ludowej, w której córka wychodząca za mąż żegna się ze swoją matką. Osoba mówiąca podkreśla w ten sposób że to nie był odpowiedni czas na pożegnanie, wolałby słyszeć tę piosenkę podczas zaślubin dziecka.

Ojciec porównuje dziewczynkę do śpiewającego ptaszka, który nigdy nie cichł, aż do czasu kiedy spłoszyła go śmierć. Jej życie uleciało jak wystraszony ptak. Podmiot liryczny wie jednak, że jego uszy nie nasyciły się pięknymi melodiami, śpiewem i wymyślonymi przez dziecko piosenkami. Wydaje się być rozczarowanym widzem, który podziwiał koncert przerwany w połowie piosenki.

Podsumowanie

„Tren VI” to wyraz ogromnego żalu i pustki po śmierci córeczki. Ojciec uważał ją za swoją następczynię, wybitną poetkę, twórczynię pięknych piosenek. Mimo młodego wieku dostrzegał jej talent i chciał „przekazać swą lutnię”, czyli oddać spuściznę, nauczyć wszystkiego co potrafi, uczynić wielką poetką, artystką, dumnie zastępującą w przyszłości ojca. Ostatnie pożegnanie córki, melodia brzmiąca w uszach jej rodziców – to piosenka ludowa, którą powinna wykonywać na swoim ślubie, a nie przed pogrzebem. Dostrzegamy tragizm tej sytuacji i pewną ironię.

Dodaj komentarz