W wierszu Tadeusza Różewicza „W środku życia” , przypominającego formą osobiste wyznanie podmiotu lirycznego został subtelnie nakreślony wewnętrzny obraz człowieka, który przeszedł przez piekło wojny. Liryczne „ja” uczy się na nowo życia , po „śmierci”, po „końcu świata” próbuje powrócić do normalności, do przedwojennego porządku. W utworze tym nazywanie rzeczy i sprzętów staje się symbolem przywracania dawnych norm, sprzed czasu zagłady. Nóż służy do krojenia chleba, którym dzielą się ludzie- nie jest narzędziem zbrodni, uczy się podmiot liryczny. Zbrodnie tak mocno wpłynęły na psychikę podmiotu, że żaden z elementów codzienności nie wydaje się naturalnie znajomy i o jasnym, pokojowym przeznaczeniu. Dlatego też utwór przypomina biblijny opis stwarzania świata z Księgi Rodzaju, kiedy powoływanie do istnienia oznaczało nazywanie, a to, co nazwane, było dobre.
„człowieka trzeba kochać
uczyłem się w nocy w dzień
co trzeba kochać
odpowiadałem człowieka”
– tak brzmią słowa wiersza, przypominające mantrę, jedyną słuszną prawdę wartą powtarzania, które dzięki prostocie, charakterystycznej dla autora, ukazują potęgę negatywnego wpływu zbrodni na człowieka. Jednostka, która ze zbrodniami obcowała bezustannie, musi na nowo stworzyć siebie, stworzyć człowieka świadomego zatraconych granic moralnych, ładu etycznego, godnego siebie. Musi też nauczyć się na nowo kochać, co wydaje się zadaniem najtrudniejszym, ale podstawowym dla wewnętrznego odrodzenia. W utworze tym widać wyjście w przyszłość, ponieważ oprócz analizy stanu psychicznego ofiary zbrodni poprzez ukazanie jej myśli i zachowań, pojawiają się także postulaty dotyczące odnowy i przywrócenia godności wyrazowi „człowiek”.