Zło, jak również dobro były od wieków tematem sporów religii, polityków i filozofów. Wielkie umysły oraz prawodawcy tego świata spierali się o definicję szczególnie tego pierwszego, podświadomie rozumiejąc je jako przynoszące człowiekowi cierpienie. Mimo ponurych prądów myślowych postulujących brak zarówno dobra jak też zła, większość ludzi zazwyczaj przyjmuje istnienie tych dwóch. Powoduje to, że nawet bez spójnej definicji zła, muszą przyjąć jakąś postawę wobec niego. Podzielić je możemy na: strach, obojętność, próbę zrozumienia, walkę, bunt oraz radość. Aby lepiej zrozumieć każde z wymienionych podejść, warto przyjrzeć się im na przykładzie parabolicznej powieści Alberta Camusa Dżuma. Autorowi udało się bowiem ująć je wszystkie w sposób przystępny i wyrazisty.
Naturalnym zachowaniem wobec czegoś zagrażającego naszemu życiu jest strach. Co by o nim bowiem nie sądzić, drzemie w nas i pomaga przetrwać. Większość ludzi reaguje więc nim w obliczu potworności zła. Camus zauważył to, oddając w zachowaniu setek bezimiennych mieszkańców Oranu. Ludzie ci, przerażeni rozprzestrzeniającą się chorobą, zastosowali paniczną izolację. Zamknęli drzwi swoich domów, nie odpowiadali na odezwy pomocy sąsiadów i zerwali stosunki społeczne. Autor na tej podstawie pokazuje rzecz jasną reakcję społeczeństwa nie tyle na zarazki, a totalitaryzm. Terror zła spowodował, że bliscy stali się sobie nagle obcy, większość niepodejmowanie podejmowano walki ani nawet prób sprzeciwu. Instynkt przetrwania brał górę nad moralnością, ludzie pragnęli zwyczajnie spokoju, chcieli przeżyć.
Wielu zachowywało pozory normalności, nadal porządkując dzień wedle zwyczajnego rytmu. Ci zdawali się nie zauważać dramatycznej sytuacji swojego miasta, przymykali oczy na trupy i walkę lekarzy. Obojętność wynikała tutaj ze swoistego wyparcia, była próbą walki ze strachem. Podobnie jak spanikowani, stanowili oni duży odsetek mieszkańców. Gorzka prawda o ludzkości jest bowiem taka, że nie lubimy się angażować do niebezpiecznej walki. Wolimy zasłonić oczy, patrzeć przez palce na cierpienie innych. Udawać, że nas to nie dotyczy. Stanowi to jednak postawę niezwykle opłakaną w skutkach. Zło ignorowane nie znika bowiem, jak chciałaby tego logika iście dziecinna. Jak pokazuje historia, zazwyczaj przychodzi zarówno po spanikowanych jak też zobojętniałych tak samo, jak i po walczących.
Camus tych ostatnich dzieli niejako na trzy grupy. Pierwsi to ludzie pokroju urzędnika Granda. Uznają oni, że zło należy zwyczajnie zwalczać. Nie ma za tym żadnej głębszej refleksji, kierują się oni zwyczajnie postawą eliminacji zagrożenia dla swojej społeczności. Dobrze wyrażają to słowa wyżej wspomnianego Josepha Granda: „Mamy dżumę, trzeba się bronić, to jasne. Ach, gdyby wszystko było takie proste.”. Postawę tą można bez obrażania kogokolwiek nazwać jedną z najbardziej pierwotnych dla człowieka.
Główny bohater, doktor Rieux, to kolejny przykład postawy walczącej. Ta jednak posiada już cechy prometeizmu. Człowiek ten dostrzega zło jako zagrożenie niosące cierpienie innych. Nie mogąc pozostać wobec tego obojętnym, postanawia poświęcić swoje szczęście w celu ocalenia innych. Rieux, mimo iż sam przeżywa tragedię chorej żony, całkowicie angażuje się w zwalczanie dżumy. Jak twierdzi, najlepiej jest wykonywać w takiej sytuacji swoje obowiązki. Jego postawa wynika więc ze współczucia oraz poczucia misji wobec innych.
Bunt wobec zła należy wyszczególnić z całości rozumienia postawy walczącej, ponieważ różni się on znacząco posiadaniem świadomości natury zła. Człowiek o postawie buntowniczej wybiera walkę o dobro ze względu na całkowite odrzucenie jej przeciwieństwa, po ówczesnym jej poznaniu. Nie chce bowiem nigdy stawać po jego stronie w sposób świadomy, staje się zaprzysięgłym wrogiem zła. Postawę taką reprezentuje Jean Tarrou, zaprzysięgły wróg zabijania. Historia tego bohatera to w istocie opowieść o moralności, zrodzonej przez skrajne doświadczenie. Brzydząc się śmiercią i zabijaniem, Tarrou odrzuca obie i postanawia wszelkimi sposobami stawać po stronie ofiar. Zło określa symbolicznie mianem „zadżumienie”, choroby zakaźnej oraz bezlitosnej. W Oranie bez wahania angażuje się w pomoc doktorowi Rieux, jego działanie wynika jednak w równej mierze ze współczucia co braku zgodny na zło dotykające ludzi.
Ostatnią postawą jest radość. Postawa ta ma cechy oportunizmu, korzystania z zaistniałej sytuacji. Niekonieczne musi oznaczać partycypację w samym akcie czynienia zła, ale raczej wykorzystywanie cierpienia dla własnej korzyści. Podejrzany Cottard obrazuje właśnie taką postawę ludzką. Cieszy go zaistniała sytuacja, ponieważ dzięki niej unika policyjnego śledztwa. Gdy jednak dżuma mija, ponieważ każde zło kiedyś cofa się w mrok, czuje on początek swojego końca. Dlatego nie może znieść radości ludzi na ulicach i otwiera do nich ogień.
Człowiek zawsze przyjmuje wobec zła jakąś postawę. Nie można bowiem pozostać bezstronnym w obliczu żadnego wydarzenia takiego pokroju. Niestety, większość z nas zazwyczaj właśnie to chciałaby uczynić. Powoduje to strach, instynkt przetrwania, czasami samolubność. Na szczęście każdy może również zmienić swoje spojrzenie na zaistniałą sytuację, podjąć działanie wobec zła. Dającym nadzieję przykładem niech będzie dziennikarz Rambert. Niemniej, jak zauważył Camus, zawsze trzeba być czujnym na objawy dżumy. Zło bowiem nie znika i kiedyś znowu wystawi nas na próbę.