Stała obecność poezji Jana Kochanowskiego w literaturze polskiej jest najlepszym dowodem na jej ponadczasowy wymiar. Przeszło cztery wieki nieustającej sławy są potwierdzeniem słów zawartych w „Pieśni XXIV Ksiąg Wtórych”: „Nie umrę”. Rzeczywiście, poezja renesansowego artysty nie tylko przetrwała do dzisiejszych czasów, lecz jest częstą inspiracją dla współczesnych poetów.
Praca ta dotyczy wizji nieśmiertelności własnej poezji zawartej w „Pieśni XXIV” Jana Kochanowskiego. Wizja ta wystąpiła i w innych pieśniach Kochanowskiego, lecz właśnie „Pieśń XXIV” jest najwyraźniejszym jej dopełnieniem.
„Pieśń XXIV” to wspaniały obraz znajomości tradycji antycznej przez Kochanowskiego. Mitologia, twórczość Orfeusza i Horacego stanowiły piękną ramę dla wyrażenia łączności pomiędzy renesansowym poetą polskim a poetami starożytnymi. Kochanowski udowodnił, że talent i swoboda pisania w języku polskim są w stanie dorównać klasycznym lirykom łacińskim. Naprawdę wielkich poetów poznać można nie po ich popularności w epoce, w której tworzyli, lecz w piętnie, jakie odcisnęli oni w historii literatury.
Recepcji tradycji antycznej u Kochanowskiego poświęca osobny rozdział Tadeusz Bieńkowski w książce o starożytnych wzorcach wykorzystywanych w kulturze staropolskiej. Bieńkowski pisze o Kochanowskim, że poeta nie był „rygorystycznym tłumaczem” antyku, ale „twórczym naśladowcą”, który wpisywał elementy tradycji antycznej w realia polskie, a najpełniejszą recepcję antyku odnaleźć można u Kochanowskiego w jego rozumieniu kreacji poety-wieszcza i wierze w pośmiertną sławę.
O sławie tej pisze też Janusz Pelc: „Dziś, po przeszło już czterech stuleciach możemy powiedzieć, że mistrz z Czarnolasu w przewidywaniach się tych nie pomylił…” Jest to komentarz Pelca do wymowy przytoczonej wcześniej przez niego treści „Pieśni XXIV”. Samo wyobrażenie poety-ptaka, występujące w tej pieśni zainspirowało Marię Konopnicką do wykorzystania go w celu ukazania narodowego charakteru twórczości Kochanowskiego, który to charakter był, jak wiadomo dla poetki bardzo ważny:
„(…) uskrzydlił narodu ramiona
Że rwał się w górę jak cherub ognisty.”
Kochanowski, który w przedmowie do „Psałterza Dawidowego” pisał o wdarciu się na skałę pięknej Kaliopy i odciśnięciu polskiego śladu w kanonie literatury. I tym razem nie pomylił się. Jego twórczość jest doceniania przez współczesnych krytyków i poetów. Nazywany ojcem pieśni polskiej i poetą – wieszczem stał się patronem i wzorem chętnie naśladowanym. Również o nieśmiertelnej polskiej poezji Kochanowskiego pisał Czesław Miłosz: „świadomy, że tworzy poezję słowiańską, która może rywalizować z dziełami łacińskimi, poeta przewiduje:
O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
I różnego mieszkańcy świata Anglikowie;
Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,
Którzy głęboki strumień Tyborowy pijają.”
Kochanowski miał świadomość wielkości dzieła, które stworzył i świadomością tą podzielił się w „Pieśni XXIV”. Pomimo odważnego tematu, jakim jest pośmiertna sława poetycka, nie pomylił się w swoich przewidywaniach. Jak bardzo się nie pomylił i jak wyglądała wizja tejże sławy oczami Kochanowskiego – tego problemu dotyczy moja praca.
Kochanowski zbiór pieśni tworzy ponad dwadzieścia lat, początkowo na dworze królewskim, a następnie w Czarnolesie. Drukiem ukazały się „Pieśni” po śmierci poety, w 1586 roku w Drukarni Łazarzowej pod postacią dwóch ksiąg: Pierwszych i Wtórych. Inspirowany liryką Horacego, Kochanowski stworzył dzieło zaliczane do najwybitniejszych tekstów renesansowych. Należy podkreślić – inspirowany a nie ślepo naśladujący. „Pieśni” będące w wielu przypadkach parafrazami ód horacjańskich są odzwierciedleniem światopoglądu humanisty studiującego Biblię. Tym większy podziw budzi kunszt i oryginalność „Pieśni”, iż posiadają one podwaliny w antycznym dziele wielkiego poety, jakim był Horacy. „Księgi Wtóre” za-myka „Pieśń XXIV”. Można przypuszczać, że powstała ona w latach 1568-1574, lub później-szych, jest więc wyrazem dojrzałej fazy twórczości Kochanowskiego. Nie jest dziełem przy-padku, że właśnie ta pieśń zamyka cały zbiorek. Aby zrozumieć ten zabieg autora, a także sens „Pieśni XXIV” należy przyjrzeć się inspiracjom, dzięki którym ona powstała. Oczywi-ście tę najbardziej rzucającą się w oczy i wyraźną inspirację jest twórczość Horacego. Można tu przytoczyć brzmienie pierwszego wersu z Carmina III 30 rzymskiego poety: „Exegi monumentum aere perennis”.
Motyw poetyckiej sławy występuje również w horacjańskiej Carmina II 20, które to parafrazuje Kochanowski pod postacią „Pieśni XXIV Ksiąg Wtórych”. Pośmiertna poetycka sława, nieśmiertelność wielkich poetów mają swoje korzenie w greckich legendach. Jak podaje mitologia grecka, bóg muzyki i poezji zawsze kojarzony był z łabędziem. W dniu jego narodzin na niebie krąg zatoczyło siedem tych ptaków. Apollo dostał od Zeusa w darze złotą mirtę, lirę i rydwan zaprzężony w łabędzie. Natomiast po śmierci boga, jego dusza przeszła właśnie w łabędzia. Mit ten sprawił, iż odtąd wielkich poetów porównywano do łabędzi i wierzono w nieśmiertelność ich poezji. Znany jest również mit o przedśmiertnym śpiewie łabędzim. Motyw ten występuje w „Agamemnonie” Ajschylosa, gdzie ostatnie, natchnione słowa Kasandry zostają porównane do żałobnego krzyku łabędzia. Więc nie tylko sama postać ptaka, lecz także jego śpiew stał się natchnieniem dla wielu późniejszych metafor poetyckich. Jedną z bardziej znanych była metafora śpiewu i odlotu łabędzia jako ostatniego manifestu poetyckiego wielkiego artysty. I właśnie ten motyw zawarty jest w „Pieśni XXIV”. Nie można zapomnieć o mistrzu Kochanowskiego- Orfeuszu. Wzorem Apollona, zamienił się pośmiertnie w łabędzia. Przemianę taką opisuje również Kochanowski.
Kochanowski doskonale znał rozpowszechniony wśród poetów renesansowych pogląd o boskiej naturze poety. Według tego poglądu poeta odnajduje w sobie pierwiastek boży poprzez akt twórczy, kiedy to na wzór Boga staje się panem czasu i natury. W „Pieśni XXIV” widać może nie tyle wyraźnie boską naturę poety, ile jego odmienność od reszty ludzi. Kochanowski zdaje sobie sprawę, z wyróżnienia, jakiego dostąpił i jest dumny ze swojego warsztatu poetyckiego. Dumie tej daje upust w „Pieśni XXIV”. Nie odczytujemy tu jednak wcale pychy, jest wręcz odwrotnie. Duma poetycka Kochanowskiego wyrasta z bojaźni bożej. Czerpał on bowiem nie tylko z tradycji antycznej. Był on człowiekiem wierzącym, a Biblia w jego twórczości stanowiła równie cenne źródło natchnień, co liryki starożytne. Tak więc tradycja horacjańska, przesłanie Biblii i renesansowe koncepcje poety i poezji znalazły swoje wspólne miejsce w „Pieśni XXIV”, w której podmiot liryczny można utożsamić z Kochanowskim. Rozpoczyna się ona tymi słowami: Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony („Pieśni”, II 24,w.1).
Słychać tu nie tylko dumę Kochanowskiego z daru, jakim został obdarzony, ale przede wszystkim dumę z samego bycia poetą. Należy w tym miejscu przyjrzeć się dotychczasowemu dorobkowi twórczemu Kochanowskiego. Kiedy dostrzeże się ogrom talentu, pracy i doświadczenia włożonych w twórczość poetycką o wiele łatwiej można zrozumieć pewność siebie Kochanowskiego, która powraca w całym utworze. I może nie tyle pewność, ile ogromne zaufanie do własnej twórczości. Dlatego nie powinna dziwić czytelnika duma, z jaką pisze Kochanowski o swojej poezji. Była to duma w pełni zasłużona i naturalnym było, aby poeta chciał ją wyrazić w swojej pieśni. Oczywiście wiązało się to uczucie również silnie z renesansową koncepcją jestestwa poety. Natura ludzka i natura boska połączona w jedno. Kochanowski pisze o dwoistości swojej natury, i to pisze w sposób bardzo ciekawy. Wyraź-nie oddziela swoje istnienie jako człowieka w masie innych ludzi od istnienia jako indywidu-alnej, wybitnej jednostki. Wartościuje tu znacznie autor obie te natury, stawiając na piedestał naturę poetycką. Można również przyjrzeć się temu z innej strony. Należy spojrzeć na strukturę wiersza w miejscu, w którym mowa jest o naturze Kochanowskiego:
(…) Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony
Natury: ani ja już przebywać na ziemi
Więcej będę; (…).
(„Pieśni”, II 24, w.2-4)
Dla uwydatnienia treści najbardziej istotnych, zastosował Kochanowski przerzutnię.Przerzutnie występujące w tej pieśni są zarówno międzywersowe jak i międzystroficzne, co świadczy o dużym nowatorstwie poety. Przede wszystkim przedstawia się Kochanowski jako poeta, a następnie tłumaczy (dzięki dwukropkowi) istotę swojej natury: jest nią chęć odbicia się od padołu ziemskiego i uwolnie-nia ducha poetyckiego. Kochanowski mówi dumnie: ludnemi || Miasty wzgardzę („Pieśni”, II 24, w.4-5)
Można tutaj doszukać się elementów biograficznych poety, kiedy to zrezygnował z życia na dworze królewskim i osiadł w Czarnolesie, z dala od salonów. I znowu do głosu dochodzi dwoista natura Kochanowskiego – pojawia się odpowiednik łacińskiego „alter ego” , Piotr Myszkowski. Podobnie jak Horacy, tak i Kochanowski zwraca się do swojego przyjaciela i mecenasa. Konfrontuje postać Myszkowskiego z poprzednim opisem ludzkich przywar. Myszkowski, określony „wielce ulubionym” jest przyjacielem poety, w odróżnieniu od ludzkiej „zazdrości”. Postawienie sylwetki Myszkowskiego w ten sposób sprawia, że przedstawiony zostaje on w samych superlatywach. Nobilitującym staje się też dla niego wyrażenie Kochanowskiego – „on ja”. Zwraca się do niego Kochanowski parafrazując horacjańskie „Non omnis moriar”. Mówi „Mój Myszkowski, nie umrę”. Po raz kolejny, lecz po raz pierwszy tak dobitnie daje Kochanowski wyraz przekonania o nieśmiertelności swojej poezji. Degradacji ulegnie ciało – natura ludzka, ale ta ważniejsza, natura poetycka trwać będzie na ustach pokoleń dzięki poezji. Świadomie parafrazując Horacego, stawia swoja poezję na równi z lirykami antycznego artysty. Pomostem łączącym skojarzenia z inspiracją antyczną jest przywołanie obrazu rzeki Styks. Obok wyraźnego „nie umrę”, Kochanowski zapewnia przyjaciela, że zostanie ocalony od zapomnienia. Styks był bowiem nazywany „rzeką zapomnienia”. Oprócz pewności o nieśmiertelności swej poezji Kochanowski pociesza Myszkowskiego, dodaje mu otuchy. Pocieszenie to jest przygotowaniem do treści kolejnej strofy. Jest ona opisem przemiany poety w łabędzia, ma więc utożsamiać moment ten ze śmiercią poety. Można przytoczyć tu myśl, że życie „nie kończy się a zmienia”.
Coraz bardziej daje się odczuć odrębność natury zwykłego człowieka od natury natchnionego poety. Im bardziej daje ona o sobie znać, tym bardziej traci Kochanowski swoją ludzką po-stać. I nie tylko traci ludzki wygląd, ale postać łabędzia zaczyna nad nim dominować. Opisaniu tego procesu służą liczne animizacje:
Już mi skóra chropawa padnie na goleni,
Już mi w ptaka białego wierzch się głowy mieni;
Po palcach wszędy nowe piórka się puszczają,
A z ramion sążeniste skrzydła wyrastają
Jeszcze jedno skojarzenie mogą dać pierwsze dwa wersy tej strofy. Gdyby czytelnik nie wiedział, że jest tu mowa o przemianie w łabędzia, mógłby odczytać ten opis jako opis procesu starzenia się człowieka. Na taki tok myślenia mogą naprowadzić epitety metaforyczne: „ skóra chropawa”, „wierzch głowy białego ptaka”. Odnajdujemy tu więc po raz kolejny skonfrontowanie dwóch natur – poety i zwykłego człowieka. W Kochanowskim współgrają, można powiedzieć, dwie maksymy: „człowiekiem jestem i nic, co ludzkie nie jest mi obce” i horacjańskie „ non omnis moriar”. Każda przemiana w łabędzia dobiega końca („terazże”), Kochanowski wzbija się na skrzydłach poezji wysoko w górę, z dala od sprawa przyziemnych. Czytelnik dowiaduje się, jak wyobraża sobie Kochanowski nieśmiertelność swojej poezji. Zostaje przywołana sylwetka Ikara, w domyśle spadającego w otchłań morską. Kochanowski jednak poprzez porównanie się do syna Dedala, mówi po raz kolejny o ufności pokładanej we własnej poezji. Można ją porównać do mocnych, wytrzymałych skrzydeł, które uniosą ducha poetyckiego Kochanowskiego. Wieloletnie doświadczenie i poparcie Myszkowskiego sprawiły, że Jan Kochanowski mógł bez wahania odbić się od ziemi. Poeta przewiduje, że jego twórczość będą znać nie tylko Polacy, ale i Europa. Kiedy czyta się opisy krajów i ludów, do których dotrze poezja Kochanowskiego, on sam pokazuje swoje kolejne oblicze – oblicze poeta doctus. Wyrażenie „różnego mieszkańcy świata” dotyczy Wysp Brytyjskich, jako leżących poza kontynentem, trudno jednak oprzeć się domysłowi, iż chodzi tu może o „antypody”, a więc o Amerykę. Jeśli tak, to Kochanowskiego trzeba podziwiać za jego nowatorstwo geograficzne.
W strofie ostatniej powraca obraz śmierci autora. Ale w odróżnieniu od poprzedniego, gdzie Kochanowski zamieniał się w ptaka i uwalniana została natura poetycka, tak tutaj do czynienia mamy z opisem śmierci natury człowieczej. Kochanowski, niczym w testamencie, wyraża swoją ostatnią wolę – przestrzega przed urządzaniem wielkiego pogrzebu. Smutna ceremonia dotyczyłaby przecież tylko ciała poety. Natomiast dla natury prawdziwej – poetyckiej byłby to początek wędrówki przez pokolenia. Bardzo ważnym jest tutaj przytoczenie symbolicznych elementów pogrzebu katolickiego: świec, dzwonów, psałterza.
Mamy więc w „Pieśni XXIV” do czynienia z dwoma opisami śmierci Kochanowskiego. Sam obraz śmierci przedstawiony został w dwojaki sposób: z jednej strony jest to śmierć poety zafascynowanego tradycja antyczną a z drugiej śmierć człowieka wierzącego w Boga. Zestawił Kochanowski te dwie, tak różne tradycje w sposób harmonijny, obie uzupełniają się. Ostatnia wola, niczym w testamencie, zamyka „Pieśń XXIV” a zarazem cały zbiorek „Pieśni”.
Przeszło dwudziestoletni trud włożony w tworzenie „Pieśni” zaowocował czterema wiekami sławy poezji Jana Kochanowskiego. Poeta, który z powodzeniem dorównywał mi-strzom antycznym na trwałe zapisał się na kartach historii kultury. Sukces ten przepowiedział sobie w „Pieśni XXIV”. Ogromna duma, zaufanie do wartości własnej poezji sprawiły, że pieśń ta stała się manifestem samowiedzy artysty. Pomimo tak odważnej treści „Pieśni XXIV”, nie można powiedzieć, że Jan Kochanowski snuł nierealne marzenia o sławie. W czasie pisania tej pieśni był doświadczonym poeta doctus, który zdawał sobie sprawę z własnego talentu.
Dlatego najlepszym potwierdzeniem słów: „Nie umrę” jest wiersz Leopolda Staffa pt. „Lipy”:
Odkąd dla Muz i własnej poważnej igraszki,
W chłodnym cieniu ochronnej lipy czarnoleskiej,
Wyśpiewałeś na lutni swe pieśni i fraszki
Pogodną sztuką z rymem wiążąc rym królewski:
Od czterech wdzięcznych wieków i dla wiecznej chwały,
Złotej jak miód natchniony w tym pisanym dzbanie,
Wszystkie kwitnące słodko lipy w Polsce całej
Pachną imieniem twojem, Kochanowski Janie!